Marsjanin - Andy Weir, Marcin Ring

Podoba mi się ta okładka przebardzo.

 

Rzadko czytam takie książki, bo powątpiewam w swoją zdolność do samokontroli - coby nie spojrzeć od razu na kilka ostatnich kartek i dowiedzieć się, czy ktoś przeżył, czy nie.

 

Nie spojrzałam!

 

Przeczytałam całą. Jest nieco zabawna, lekka, do tramwaju, czasami pobrzmiewa jakiś naukowy ton. No i NASA, dużo NASA.  

 

Film wychodzi w tym roku, przejdę się z chęcią, chociaż Matt Damon mógłby być przystojniejszy.

 

***

Cytat z dziennika głównego bohatera:

 

Za pomocą szczypiec i śrubokręta podzieliłem jego poświęcony religijny przedmiot na długie drzazgi. Stwierdziłem, że jeśli Bóg istnieje, to znając sytuację, wybaczy mi.

 

Zniszczenie jedynego symbolu religijnego wystawiło mnie na pastwę marsjańskich wampirów. Muszę zaryzykować.

 

(Cytat jest z 40 strony, przez moment poczułam malutką nadzieję, że może to jednak jakieś dark fantasy [ale że w świecie SF, czy coś] i zaraz przybędą jakieś stwory. Nie przybyły. Jednak tylko kosmos i nauka.)

 

Rozważania o Bogu na Marsie sprawiły, że parsknęłam śmiechem. Po chwili pomyślałam, że to dowód na zakorzenione w podświadomości przeświadczenie, że Niebo jest niebieskie i ma coś wspólnego z tymi chmurami, które widzimy, jakby spojrzeć do góry.