Oglądam sobie relację z rozdania nagród Nike 2013, rozmowę z Joanną Bator i jakoś dziwnie się cieszę, że o produkcji „Ring” mówi to samo, co myślę ja.
Ostatnio widuję też mnóstwo podsumowań roku 2013, ale najbardziej dziwią mnie podsumowania „najlepszych książek minionego roku”. Najlepsze książki minionego roku? Nie rozumiem – ja wciąż tkwię w Cervantesie.
Jak nadrobić te stulecia, by zabrać się za to, co powstało ostatnio?
„Ciemno, prawie noc” jest nowe. Zabrałam się za nie jakby pod przymusem, a przez pierwsze kilkadziesiąt stron zastanawiałam się tylko, w którym nurcie napisać interpretację wymaganą na teorię literatury. Później jakby mnie porwało, przestraszyło… Ta książka pełna jest niepokojów z mojego dzieciństwa! A kiedy czytam w końcu:
W ciemnym, ciemnym lesie, stał ciemny ciemny dom. W tym ciemnym, ciemnym domu, stała ciemna, ciemna szafa. W tej ciemnej, ciemnej szafie, stał ciemny ciemny kufer, a w tym ciemnym, ciemnym kufrze...
- to jakby mnie chluśnięto czymś czarnym w twarz. Chwytam za telefon i dzwonię do starszej o dziesięć lat siostry, by się upewnić, że to za sprawą jej niecnego występku, te słowa tak wryły się w moją dziecinną psychikę i nagle wypłynęły podczas lektury. Upewnić się, że naprawdę mam prawo to pamiętać, bo nagle wydało mi się to dziwne i ponownie straszne.
Musieli się taak dobrze bawić wspólnie z bratem, kiedy mnie tym straszyli, łotry!
A do interpretacji wybrałam strukturalizm i cały czas zastanawiam się, czy nie napisałam czterech stron zupełnie od czapy.

1




